Mija już prawie rok odkąd Agencja Mienia Wojskowego definitywnie rozwiązała problem min przeciwpiechotnych oraz ich elementów, przez dziesiątki lat składowanych w wojskowych magazynach. Pierwsze prace ruszyły jeszcze w lipcu 2011 roku, czyli przed ratyfikowaniem przez Polskę traktatu ottawskiego. A ostatnie miny zutylizowano w kwietniu 2016 roku – niecałe trzy lata po wejściu w życie jej zapisów. Dzięki sprawnej realizacji całego przedsięwzięcia przez AMW Polska wywiązała się z zapisów traktatu i dołączyła do grona państw wolnych od min.
Obchodzony przed tygodniem (4 kwietnia br.) Międzynarodowy Dzień Wiedzy o Minach i Działaniach Zapobiegających Minom to dobry moment na przypomnienie, że już blisko od roku Polska jest krajem wolnym od min. W dużej mierze to zasługa Agencji Mienia Wojskowego, na której spoczęło zadanie zniszczenia ponad 2,3 mln sztuk min przeciwpiechotnych oraz ich elementów, które znajdowały się na terenie kraju. To wielki sukces Agencji i przykład dobrej współpracy z armią oraz Agencją Wsparcia i Zamówień NATO. Cieszymy się, że kwestię min udało się załatwić sprawnie, skutecznie i ponad pół roku przed czasem – posumował p.o. prezes Agencji Mateusz Mroz. Choć w wielkim skrócie rozwiązanie problemu można by lapidarnie opisać – dwa etapy i finisz przed czasem - to wszystko było jednak bardziej skomplikowane.
Kiedy w 1999 roku Polska podpisywała Konwencję o zakazie użycia, składowania, produkcji i przekazywania min przeciwpiechotnych oraz o ich zniszczeniu, droga do rozwiązania tego problemu w naszym kraju była jeszcze daleka. Zwłaszcza od strony formalnej. Bo po ratyfikacji traktatu ottawskiego przez prezydenta w grudniu 2012 roku, Polska stała się państwem-stroną dopiero 6 miesięcy później.
Pierwsze kroki związane z utylizacją min Agencja podjęła jeszcze przed ratyfikacją Konwencji. Pierwszy etap prac to przedział między lipcem 2011 roku a majem 2012 roku. Wówczas „na przemiał” poszło łącznie ok. 1 mln nieuzbrojonych korpusów min przeciwpiechotnych PMD-6 i POMZ-2 oraz ok. 1 mln sztuk mechanizmów zapalnika i drewnianych korpusów min typu PMD-6. Te pierwsze zlikwidowano przy użyciu maszyn do zgniatania kruszywa, które używane są przed wszystkim w produkcji kruszyw przeznaczonych do budowy dróg. Części drewniane zniszczono w rozdrabniarkach do gałęzi wykorzystywanych w przemyśle drzewnym.
Dzięki znalezieniu nabywców na surowce wtórne, z których wykonane były korpusy min, Agencja nie tylko nie dołożyła do ich likwidacji, ale zarobiła ok. 50. tys. zł. Była to sprzedaż warunkowa – kontrahent zainteresowany pozyskaniem żeliwa i drewna, musiał w miejscu przechowywania zniszczyć miny tak, żeby nie dało się ich odtworzyć i ponownie użyć. Na tym etapie Agencja uporała się z blisko 70 proc. przeznaczonych do utylizacji min oraz ich elementów. Reszta składowanych w wojskowych magazynach min musiała poczekać na swoją kolej.
O ile realizacja pierwszej części przedsięwzięcia była o tyle łatwa, że niszczone korpusy min i ich elementy nie zawierały materiałów wybuchowych, to likwidacja pozostałych okazała się już bardziej skomplikowana. Największym wyzwaniem było bezpieczne oraz zgodne ze środowiskowymi normami pozbycie się trotylu i heksogenu, które były wprasowane w korpusy min PSM-1 i MON-100.
Do rozwiązania tego problemu potrzebna była doświadczona firma dysponująca odpowiednim zapleczem technicznym oraz specjalistycznym know-how. W znalezieniu wykonawcy AMW pomogła Agencja Wsparcia i Zamówień NATO (NATO Support & Procurement Agency - NSPA). Do rozpisanego i przeprowadzonego przez nią przetargu zgłosiło się siedem firm – trzy niemieckie, dwie polskie, po jednej z Rumunii i Hiszpanii. Zwycięzcą została renomowana firma z Niemiec - Spreewerk Lübben GmBh - która od kilkunastu lat jest jednym z liderów na rynku recyklingu, obróbki i rozbrajania amunicji oraz materiałów wybuchowych. Wartość kontraktu na utylizację wyniosła ponad 572 tysiące euro.
Zwycięski podmiot musiał zapewnić m.in. bezpieczny transport oraz specjalne komory, w których miny miały zostać zneutralizowane. Po wstępnym rekonesansie w wojskowych składach wykonawca przystąpił do prac we wrześniu 2015 roku. Oprócz 18 tys. sztuk min produkcji radzieckiej PSM-1 i 24 tys. MON-100 do likwidacji przeznaczonych było ok. 200 tys. elementów, w tym mechanizmy zapalnika, same zapalniki i kołki odciągowe. Materiały wybuchowe zostały zutylizowane przez powolne spopielenie we właściwym reżimie temperaturowym, tak żeby nie dopuścić do ich wybuchu. Następnie pozbawione trotylu i heksogenu korpusy oraz pozostałe części min zezłomowano, a elementy drewniane przerobiono na wióry. Ostatnie prace zakończyły się w kwietniu 2016 roku.- Oczywiście wszystko odbyło się zgodnie z wyśrubowanymi normami bezpieczeństwa i dbałością o ochronę środowiska. Szczególnej staranności dochowano w przypadku utylizacji min zawierających materiały wybuchowe. Niezmiernie cieszy nas, że już prawie od roku Polska znajduje się w gronie państw wolnych od min. – podkreśla Ilona Kowalska zastępca prezesa Agencji Mienia Wojskowego, która nadzorowała prace na obu etapach.
Punkt 1 artykułu 5 traktatu ottawskiego mówi: Każde państwo Strona zobowiązuje się do zniszczenia wszystkich min przeciwpiechotnych oraz dopilnowania ich zniszczenia, stosownie do postanowień niniejszej Konwencji. Już od blisko roku polskie zobowiązania są już wypełnione, a miny bezpowrotnie zniszczone. Nie zmarnowało się nawet to, co po nich zostało. Setki ton złomu: żeliwa, stali, metali nieżelaznych i drewna po recyklingu znalazło nowe zastosowanie. Były miny, nie ma min. Problem rozwiązany.